Te filmy nie zestarzeją się z godnością

Niewiele jest filmów, które uznać możemy za ponadczasowe, a zapisanie się na kartach historii kinematografii to zadanie wielce skomplikowane. Sukcesu konkretnej produkcji nie da się tak łatwo określić na podstawie liczb, bo ten w istocie rządzony jest prawami nie zawsze zbieżnymi z nawet najbardziej skrupulatnymi obliczeniami księgowych.

Jak więc można rozstrzygnąć, czy dany film ma to coś?

Nie potrafię udzielić zwięzłej i spójnej odpowiedzi na to pytanie, a nawet gdybym się owego zadania podjął, to całkiem możliwe, że niniejszy artykuł nie byłby zdatny do czytania.

Mogę jednak pokusić się o wymienienie kilku cech produkcji filmowej, które uczynią z niej żenującą kapsułę czasu. Co powinno się pokazywać w kinie, aby już po kilku latach widzowie przerywali domowy seans, nie dowierzając, że ktoś kiedykolwiek za taki twór zapłacił?

Szrotvel

Na wstępie chciałbym wspomnieć, że do niniejszych przemyśleń skłoniło mnie ponowne obejrzenie Punishera z 2004 roku, któremu kilka dni temu „stuknęło” już 19 lat. Mogą się tutaj pojawić głosy oburzenia, bo w istocie wspomniany film wcale nie był aż tak źle odebrany w dniu premiery.

Mało tego! Ta produkcja studia Marvel ma na swoim koncie wciąż całkiem wysokie noty – 84% trafności na platformie Netflix świadczyć może o tym, że jest to całkiem przyzwoity zjadacz czasu.

Ale czy i sam czas go nie zjadł?

Mała dygresja. Wśród rodziny i znajomych uchodzę za marvelofoba, robiącego jedynie niewielkie ustępstwo dla Strażników Galaktyki. Nie chciałbym jednak, aby niniejszy wpis obierany był jako subiektywny wylew frustracji i niezadowolenia, dlatego postaram się ograniczyć swoje argumenty do minimum.

Film na jeden sezon

Tak to już w ciągu ostatnich lat w wytwórni Marvel bywa, że produkuje się w niej filmy za olbrzymią kasę, które są w stanie przyciągnąć do kin prawdziwe tłumy, przynosząc tym samym ogromne zyski.

I co z tego, skoro bazując na jarmarcznych sztuczkach i tandetnych historiach, nigdy nie będą czymś więcej niż niezobowiązującą rozrywką na krótki czas?

MCU to nie są filmy godne zapamiętania, bo w rzeczywistości żaden z nich nie dostarcza unikatowego doświadczenia, tłukąc nas po głowach topornymi tekstami, których ubóstwa nie da się zakryć nawet dwugodzinnym spektaklem laserów.

I to właśnie moim zdaniem jest pierwszym gwoździem do trumny każdego filmu od Marvela, bo przecież nic nie starzeje się tak źle jak…

… Efekty specjalne.

Jestem oczywiście świadom technologicznej postępu w kinematografii i osiąganie fotorealizmu w dziedzinie grafiki komputerowej jest już na wyciągnięcie ręki.

Nie wyklucza to jednak prawdziwości tezy, że to co obecnie uchodzi za szczyt efektów specjalnych, już za kilka lat może być traktowane jako żenujący i obciachowy wodotrysk, który szybko stracił swój blask.

Odnosząc tą myśl to wspomnianego wyżej Punishera, nie mogę ukryć swojego zawodu z odkrycia wielu nietrafionych zabiegów i ogólnej tandety, która jeszcze kilkanaście lat temu była cool

Szczególnie jest to dotkliwe na powyższym przykładzie, który jak wiadomo, nie był prymusem efekciarstwa, a komputerowe dociągnięcia miały charakter jedynie kosmetyczny.

No cóż… Mimo technicznej powściągliwości i skromnego zaaplikowania, nie zestarzały się one jak dobre wino. A widać je bezbłędnie.

Ale zostawmy już nieboszczyka w spokoju. Warto jedynie wspomnieć, że powstał on w czasach takich „hitów” jak Daredevil (2003), czy Elektra (2005) – nie ma sensu ich odkurzać.

Bardzo realna jest wizja tego, że współczesne nam produkcje Marvela zestarzeją się równie źle, a może nawet i gorzej… Szczególnie warto przywołać tutaj powszechnie źle opiniowane CGI z filmu „Black Panther: Wakanda Forever” (2022), gdzie wielu krytyków ocenia zastosowane tam efekty specjalne jako „zrobione na sztukę”, albo „jak dla obcego”. Na dokładkę dołóżmy jeszcze „Antman i Osa: Kwantomania”, której budżet przepalono wręcz na chaotyczne i nieprzemyślane elementy bez żadnego ładu.

Może i wygląda to teraz OK, ale już za kilka lub kilkanaście lat będziemy się wspólnie z tych filmów nabijać.

Ale najważniejsze, że dobrze się sprzedały, nie? (przeciętny zysk każdej produkcji Marvela to kilkaset milionów dolarów)

I tak o nich zapomnisz

Tak samo jak nie zapamiętasz suchych i drętwych tekstów wszystkich bohaterów tych „perełek” kinematografii…

Serio, poziom żenady tutaj przekracza nieraz „elokwencję” Terminatora model T-800, a przypomnieć trzeba iż był to naprawdę wytrawny zawodnik w dziedzinie ripost.

No bo jak tutaj nie kochać uroczego Franka Castle, który po starciu z „Ruskiem” (legendarna scena) zapytany o samopoczucie, odpowiada poobijany i ponadziewany nożem:

Ze mną wszystko dobrze, z tamtym nie.

Frank „Punisher” Castle

A wydawać by się mogło, że już w XXI wieku typowych cech dla kina akcji lat 80-tych nie doświadczmy, bo przecież już tyle razy z ust protagonistów padały przepełnione testosteronem banały… Kinowy stereotyp twardziela wiecznie żywy?

Od marnych ripost Marvela są już tylko słabsze ich polskie adaptacje, a na dowód mych słów chciałbym przywołać niesławną scenę z „Thora” Mroczny świat”, gdzie tytułowy bohater po efektownym pokonaniu potężnego przeciwnika, dla dodatkowego sponiewierania opadłych na podłogę szczęk obserwatorów, pyta: „Anyone else?”.

Srogi tekst Panie Thorze! Polski tłumacz zaserwował jednak ostateczną dewastację.

Zatkało kakao?

Thor Odinson PL

Czy ktoś ma tutaj wątpliwości co do tego, że model twardziela-macho protagonisty jest ponadczasowy i zawsze dobrze się sprzeda?

A mimo wszystko słucha się tego potwornie źle.

Mógłbym zacytować tutaj litanię tekstów zimnego niczym stal Kapitana Ameryki, które w akompaniamencie jego twarzy skrzywdzonego łabędzia w zamysłach producentów miały wystawić na próbę serca i umysły wszystkich kobiet…

Drogie panie – oceńcie same czy Marvel „robi robotę”.

Rusty Man

Z oczywistych względów nie będę tutaj kopać leżącego przy użyciu argumentów odnoszących się to nadmiernego przedstawiania nowinek technologicznych, czy też konceptów rozmaitych maszyn i urządzeń, bo te z oczywistych względów zostaną za kilkanaście lat wyparte przez nowsze rozwiązania i pomysły, a te, które obserwujemy obecnie na ekranach po prostu będą budzić już tylko na naszych twarzach uśmiech, a nie zachwyt.

Wydaje mi się jednak, że przesadne „przemłodzieżowanie” filmów Marvela tekstami, które teraz są modne i tylko dzisiaj są cool, stanowi ostateczny gwóźdź do trumny każdej z ich produkcji.

W istocie prezentowane tam style ubioru, mówienia i charakteru mogą co najwyżej być kapsułą czasu, w której zamrożone zostały nędzne zakusy producentów na kolejne setki milionów dolarów, bez chęci zbudowania czegoś większego, głębszego i ponadczasowego.

PS. I pamiętajcie – żaden tam „ajron men”! Prawidłowa wymowa to:

/ˌaɪən ˈmæn/

Cambridge Dictionary

Reasumując, szanuję biznes komiksowy i bardzo wartościowe środowisko fanów tej właśnie formy rozrywki – na tej płaszczyźnie niech Marvel świeci jasno i długo, ale nie zmienia to faktu, że filmy tego studia są zwyczajną wodą – przydatną, jednak bez smaku.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s