Niedawno na Netfliksie pojawiło się interesujące reality show z Korei Południowej, w którym setka mieszkańców tego azjatyckiego kraju rywalizowała w bardzo trudnym turnieju sprawnościowym. Według statystyk serwisu produkcja ta spotkała się ze sporym zainteresowaniem polskich widzów, czemu trudno się dziwić. Czy jednak obok sportowej rozrywki w ciekawej formule „Silni i sprawni: Starcie stu” mają do zaoferowania coś wartościowego?
Koreańskie produkcje z roku na rok cieszą się coraz większym zainteresowaniem w naszym kraju. Począwszy od Parasite (2019), który był swoistym pierwiosnkiem otwierającym nasze oczy na fakt, że w tym odległym kraju producenci filmowi są w stanie zaserwować kompletny i nieschematyczny produkt, a skończywszy na głośnym i bardzo docenionym Squid Game (2021).
Tym razem abonenci serwisu Netflix otrzymali serial z zupełnie innego gatunku, bowiem zamiast aktorów, występują w nim prawdziwi sportowcy i amatorzy rozmaitych dziedzin fitness. To turniej, w którym zwycięzca ma do zgarnięcia 300 mln wonów, co w przeliczeniu na „nasze” daje przeszło 1 mln złotych.
Wysoka nagroda, wysportowani ludzie i obietnica piekielnie trudnych wyzwań – brzmi zachęcająco?
Przekonajmy się!
Festiwal powtórek
Na wstępie ostrzeżenie dla widzów o słabych nerwach, którzy nie znoszą amerykańskich widowisk, tak bardzo znanych z tego, że przedstawiają kluczowe urywki w trzech lub nawet czterech powtórkach.
Tutaj jest ich więcej.
Wyobraźcie sobie tylko sytuację, kiedy zegar odliczający czas do końca konkurencji zaczyna pulsować na czerwono – zostało 15 sekund!
Zawodnik rzuca się do ostatniego epickiego skoku, aby jeszcze choć odrobinę poprawić swój wynik…
WOW!!! (inni zawodnicy obserwujący zadanie krzyczą z podziwu)

Zobaczmy ten legendarny skok jeszcze z jednego ujęcia!
Powtórka reakcji publiczności.

Widzowie jednak nie zobaczyli czy zawodnikowi udało się doskoczyć… Ujęcie na plecy, nie widać twarzy…
Co za emocje!

/Taktyczna przerwa – logo programu na czarnym tle/ (deep korean voice) Starcie stu!
Bang! Udało się w ostatniej sekundzie doskoczyć!
A teraz werdykt, czy zawodnik pokonał swojego rywala…
/Ujęcie na spoconą twarz sportowca/
Zwycięzcą jest…
/Ujęcie na jeszcze bardziej zmęczonego rywala/
Do kolejnego etapu przechodzi…
/Widownia nerwowo przestępuje z nogi na nogę/
Zobaczmy jeszcze raz ujęcie finałowe skoku!
Ziuuuum! (slow motion poprzedniego fragmentu)
Zwycięża…
/Widownia łapie się za głowy/
Park Jin-Yong!

Rozumiecie?
Zaiste irytujące doświadczenie, które pozwoli Wam nauczyć się dialogów i nazwisk uczestników na pamięć. Całej setki nazwisk!
Potwierdza to również tezę, że podtrzymywanie widza w niepewności ma swoje zdrowe granice, a te niestety w tego typu show bardzo często są przekraczane, dodając montażowej tandety…
Szanuj i zwyciężaj
A teraz chciałbym przejść do najważniejszego, czyli do najmocniejszego waloru programu „Silni i sprawni: Starcie stu”.
Zaprawdę fascynujące są azjatyckie narody, ponieważ każdy z nich prezentuje zupełnie inną kulturę, język, obyczaje i… Metody zwyciężania.
Sport to niezwykła dziedzina, w której hermetyczne niemal warunki współzawodnictwa uzewnętrzniają charakter i usposobienie uczestników turnieju. Jasno określone zasady gry uniemożliwiają dopuszczenie jakichkolwiek odstępstw, a dobrze zaprojektowana konkurencja eliminuje uznaniowość sędziów.
Liczy się konkretny rezultat. Tylko jeden zawodnik będzie tym pierwszym, silniejszym, szybszym i będzie w stanie uzyskać lepszy wynik. Bezspornie i bezdyskusyjnie zwycięzca może być tylko jeden.
W takich warunkach widzowie mogą zwrócić uwagę nie tylko na wygląd i możliwości każdego sportowca, ale także na ich unikalny styl i sposób działania. A prawdą jest, że konkurencja zaczyna się jeszcze przed tym, jak zawodnicy staną naprzeciw siebie na arenie.
Kluczowe jest także właściwe przyjęcie informacji o konkretnym oponencie, ocena jego możliwości, zaplanowanie właściwej strategii oraz… Szacunek.
To co najbardziej przykuło moją uwagę w tym programie, to piękna sportowa postawa uzewnętrzniająca się w niezwykłym wzajemnym szacunku współzawodników. Szczere życzenie powodzenia, a także godne przyjmowanie porażki to prawdziwa lekcja, jaką Koreańczycy mogliby nam przekazać.
Najlepsze jest to, że uczestnicy programu wcale nie przyjmowali przy tym postawy gorszego, czy słabszego. Wręcz przeciwnie! Każda i każdy z nich potrafił dokonać chłodnej oceny możliwości przeciwnika i był w stu procentach przekonany o swoim zwycięstwie.
A przy tym wszyscy potrafili docenić starania oponenta, jego umiejętności i walkę, dając tym samym piękny pokaz empatii i sportowego szacunku. W przypadku porażki zawodnicy szczerze życzyli zwycięzcom danych konkurencji powodzenia w kolejnych zadaniach.
„Pokonał mnie mistrz, to było naprawdę trudne starcie. Bardzo chcę, żeby wygrał ten program.” – tak można sparafrazować końcowe wypowiedzi wielu uczestników „Starcia stu”.
Kolektyw
Choć ideą programu jest wyłonienie tylko jednego zwycięzcy, który okaże się najsprawniejszym sportowcem w różnych dyscyplinach, to organizatorzy turnieju zaplanowali kilka konkurencji zespołowych.
To dosyć logiczny zabieg, ponieważ uczestników była aż setka, zatem trzeba było opracować sposób efektywnego eliminowania słabszych – na początku niech odpadają całymi dziesiątkami.
Bez wątpienia wszyscy zawodnicy pragnęli stanąć w finale na szczycie, jednak nie przeszkodziło im to, aby we właściwym czasie móc połączyć siły z oponentami i doprowadzić do awansu do kolejnego etapu gry.
Ku mojemu zaskoczeniu Koreańczycy okazali się być wspaniałymi kooperantami, mogącymi dzięki wspólnemu zaangażowaniu przekuć słabe strony w atuty i wygrać.
W ciągu programu kilkukrotnie dochodzi do sytuacji, w której drużyna o najsłabszym potencjale sprawnościowym dosłownie zmiata konkurentów, albo z sukcesem kończy arcytrudne zadanie, którego wypełnienie nawet liderom sprawiło ogromny kłopot.
Ta piękna postawa udowadnia, że dzięki współpracy można osiągnąć naprawdę wiele i jest to już druga bardzo wartościowa lekcja, jaką można wyciągnąć z tego pozornie niezobowiązującego programu.
Gratka dla konesera
Podsumowując, „Silni i sprawni: Starcie stu” to nie tylko program rozrywkowy z atrakcyjnymi i pięknie wysportowanymi ludźmi, ale przede wszystkim wartościowe doświadczenie kulturowe i socjologiczne, z którego możemy czerpać wiedzę.
Emocje wypisane na twarzach zawodników, ich zaangażowanie i poświęcenie drużynie, przy pełnym szacunku do oponentów, to wspaniałe widowisko i czysty sport.
Sądzę, że my – Polacy możemy wiele dobrego od Koreańczyków się nauczyć, a postawy zaobserwowane w programie możemy wprost przenosić na rozmaite płaszczyzny naszego życia. To wspaniałe, jak geograficzna odległość uwypukla wiele społecznych i kulturowych różnic, dzięki którym możemy się rozwijać.
To bardzo przyjemne i wartościowe widowisko, które serdecznie polecam wszystkim, a zwłaszcza tym, których nie przekonuje egzotyka i azjatycki rodowód produkcji. Pod płaszczem nieco irytującej oprawy możemy dostrzec ukryty walor, który może przekonać najbardziej zatwardziałych malkontentów.
Naprawdę warto!
PS. Przy okazji ta wysportowana setka ludzi może zmotywować kogoś do rozpoczęcia własnych treningów. Sprawność ciała i umysłu – to jest to!