Za górami, za lasami, za siedmioma dolinami żył skryba, który postanowił napisać tę baśń. Nie był zbyt odważny, mało mówił, a sporo pisał. Z tego ludzie go znali, że był raczej skrytym domatorem i wolał wątłe światło małej lampki, stroniąc od scenicznych reflektorów.
Luba jego znała doskonale upodobania, które dają mężowi spokój i bezpieczną przystań, zatem roku pewnego napisała do Dzieciątka list, aby tym razem jej pisarz dostał w prezencie coś, co pomoże mu w szlifowaniu cierpliwości i charakteru.

I tak oto pod choinką znalazł się stwór drewniany z kawałków setek, których złożenie w całość okazało się sztuką arcytrudną.
Domowy Odyseusz spędził miesięcy dziesięć na spoglądaniu w kierunku tajemniczego pudełka, którego zawartość choć pod groźbą trudów, to obiecywała spotkanie z najprawdziwszym smokiem. Tym razem jednak drewniany gigant nie miał być środkiem lub fortelem, a pięknym finałem.

Drewniane serce potwora wymagało dokładności, aby smok mógł na koniec rozwinąć skrzydła i zyskać choć na moment krótki odrobinę życia. Bardzo odległa była to wizja, a mapy wskazywały długą drogę.

Zdarzały się i upadki, błędy w sztuce twórcy, które smok okupił nadłamaną kością…

Nie można się było jednak poddawać, aby nie zawieść ukochanej, dlatego przy użyciu kilku prostych narzędzi trzeba było pracować dalej w pocie czoła. Bestia wymagała odpowiedniej ilości smaru, aby działać jak sprawny mechanizm.

A nie był to byle jaki mechanizm! Kreślarz wykazał się niebywałym intelektem, aby z tych cienkich deseczek wykrzesać tak doskonały projekt! Skryba był pod wielkim wrażeniem mistrza.

I tak mijały wieczory pod znakiem szlifowania, pasowania, smarowania i składania, którego to rezultat stopniowo nabierał kształtu.

Od niewinnej bryłki…

Przez różne fazy anonimowych szkarad i pajęczych konotacji…

Bestia powoli robiła się coraz bardziej opasła i niebezpieczna.

Każdy kolejny element wchodził na swoje miejsce z coraz większym trudem, stwarzając ryzyko zniszczenia dzieła. Szczęśliwie jednak do tego nie doszło!
Smok w pełnym błękicie poszybował w górę i na niedostępnym dla wielu śmiertelników szczycie, w pełnej powadze i dostojności pilnuje po dziś dzień domowego królestwa.

Morał z tej historii płynie niejeden, bo w końcu nigdy nie można się poddawać, a i nie każdy smok złym być musi.
Trzymajcie się w pasji!
Arcydzieło 🥰
PolubieniePolubione przez 1 osoba