Popołudnia pewnego, dnia nic złego nie zwiastującego, roku jakże wymagającego wydarzyła się scena owa – finał sztuki, której godność i rozum człowieka na imię. Pomysłowość ludzkiego gatunku w kwestii rozwiązywania prozaicznych problemów egzystencjalnych jest nieodkrytą jaskinią, ciemną i bezdenną dziurą. Jak odnaleźć się w tym chaosie?
Niezależność to nie luksus geniuszy i bogaczy, ale tereny łowne wytrawnych smakoszy, którzy mogą dać upust własnej próżności i łamać kolejne zasady zlęknionego dziwactwami świata. Jako samotny i wolny żeglarz można zwinnie przemykać między gargantuicznymi falami zobowiązań i społecznych upodleń, lekko i zwiewnie wymykać się przebrzydłemu światu ostrzącemu szpony w wyczekiwaniu na porażkę wolnomyśliciela.
Nawet najokrutniejszą scenę można przemalować w dzieło sztuki, które będzie przerażać i fascynować. Krzyk i widok czerwonej, ciepłej i lepkiej cieczy spływającej po podrygujących kompulsywnie nóżkach to jedynie droga do celu. Okrucieństwo wymalowane na ścianach i fotelu, kapiące miarowo na podłogę to porządek w chaosie, którego tempo wyznaczają kolejne dźwięki Arii otwierającej Wariacje Goldbergowskie. Bach perfekcyjnie masuje uspokajającą się z każdą sekundą tętnicę szyjną, a ból zastępowany jest czarną pustką przed oczami.
No a teraz trzeba to spaghetti posprzątać i wykąpać dziecko, bo ktoś wymyślił sobie BLW!
Drodzy czytelnicy-rodzice, wiem z czym mierzycie się każdego dnia i mam dla Was radę. Nie załamujcie się nawet gdy sos trzeba wycierać z sufitu, „bo jakaś nawiedzona jędza” prowadząca rodzicielskiego bloga twierdzi, że tak trzeba. Może trzeba – guzik o tym wiem.
Ale wiem też, że klasyczna muzyka jest w stanie ukoić umysł nawet w trakcie najbardziej mrożących krew w żyłach scen i wyczerpujących batalii z gąbką i mopem w ręku po wszystkim. Wasz komfort mimo tego co próbuje się nam wokół wmówić, jest bardzo ważny.
Aha! Jeszcze jedno. Nie róbcie krzywdy dzieciom, bo nie są winne głupoty rodziców.