Od mojego ostatniego wpisu Martyna nie próżnowała i sumiennie wieczorami budowała kolejne elementy do swojego japońskiego domku. Muszę tutaj nadmienić, że jej znajomi bardzo zmotywowali mnie do dalszego relacjonowania postępów, aktywnie odwiedzając mojego bloga i czytając pierwszą część niniejszego cyklu – dzięki!
Moja żona bardzo ambitnie podeszła do kwestii wyposażenia jadalni miniaturowego domu, ponieważ nie pominęła żadnego, nawet najmniejszego elementu. Każdy plasterek owoca został pieczołowicie wycięty, a zwinięcie i ułożenie kawałków sushi to prawdziwy majstersztyk. Efekt bez wątpienia wart jest kilku godzin uczciwej pracy, a zastawiony stół informuje obserwatora jasno, że domownicy spodziewają się gości.

Ale od początku! Żeby ujrzeć taki efekt jak powyżej, trzeba najpierw odrobinę nabałaganić, ponieważ odnalezienie się w gąszczu tych wszystkich sznurków, koralików, bibułek i deseczek nie jest takie łatwe jak wygląda.

Stoliki wraz z ich nakryciem stanowiły główną część tego etapu budowy domu i jak przystało na japońskie konstrukcje – są one dość… Niskie. Japończycy najwyraźniej lubią siedzieć na ziemi, od której oddziela ich jedynie wzorzysta poduszka – spożywanie posiłków niemal na podłodze jest charakterystyczną częścią ich kultury od wieków.

Drugi, mniejszy stolik wygląda jeszcze bardziej radykalnie, jednak ani trochę nie brak mu uroku, dzięki pięknemu bukietowi kwiatów. Omawiany domek może być ucztą dla oka florysty, ponieważ kwiatowych ozdób będzie w nim naprawdę dużo.

Skończony stolik wraz z imbryczkiem czeka na przyjęcie gości.

Waszą uwagę mogły przykuć zapewne elementy tekstylne, które wyglądają jak prawdziwe. A wszystko dzięki temu, że właśnie takie są. Japoński domek został wyposażony w kilkanaście różnych rodzajów tkanin, z których należy wycinać odpowiednie elementy. Przykładowo, widoczne powyżej poduszki, które służyć mają za siedziska, zostały wycięte przez Martynę przy użyciu szablonów, natomiast przed ich sklejeniem umieszony został w środku filc.

Widok gotowego łóżka uświadamia o ogromie włożonej pracy. Jest to zarazem jeden z pierwszych elementów wyposażenia domku, który trafi na pierwsze piętro – wspinamy się powoli do góry 🙂

Nasuwać się może już tutaj pytanie: a gdzie jest ten domek? Cóż, producent w swojej instrukcji zdaje się mówić nam: „Cierpliwości”. Postępując zgodnie z załączoną dokumentacją, musimy najpierw przebrnąć przez etap wyposażenia, po którym nastąpi część konstrukcyjna, a więc budowanie pomieszczeń.
Na deser chciałbym zaprezentować Wam jeden z najciekawszych moim zdaniem elementów Pałacu wiecznej wiosny, a mianowicie lutnię.

W tej części to wszystko, jednak moja żona nie zwalnia tempa i z zapałem pracuje dalej nad kolejnymi elementami. Należą się jej tutaj ogromne brawa, ponieważ nadmienić muszę, iż cały czas opiekuje się ona naszym pięciomiesięcznym synem, a mimo to potrafi znaleźć wieczorami czas i chęci, aby pielęgnować hobby. Rodzicielstwo zmusza często do podejmowania kompromisów, jednak racjonalne i uczciwe gospodarowanie czasem, w połączeniu z chęciami, potrafi dawać sporą satysfakcję. Niech to zakończenie będzie motywacją dla innych mam 🙂
Dajcie koniecznie znać co sądzicie o domku. Z pasją!